Dzisiaj mamy kolejną cechę jogina – zadowolenie. Kolejna cecha, która tak naprawdę łączy się z tematem, który omawialiśmy w poprzednim odcinku, czyli z zazdrością, zawiścią. Jeżeli ktoś jest zazdrosny i zawistny, nigdy nie jest zadowolony w sobie.
Cały czas myśli, że coś go innego usatysfakcjonuje niż ma. Pożąda tych rzeczy, a jak ich nie dostaje, to jest zagniewany, zły. Natomiast jogin nie ma tych uczuć negatywnych, ponieważ jest zadowolony sam w sobie.
Nie potrzebuje nikogo, ale kocha wszystkich. I teraz mam dla Was historię. Ale zanim przejdziemy do historii, poczytamy o cesze zadowolenia.
Kryszta mówi w swoich naukach do nas, kto nie zazdrości nikomu, jest przyjacielem wszystkich żywych istot, kto nie uważa się za właściciela niczego i wolny jest od fałszywego ego, jednakim będąc wobec niedoli i szczęścia, kto zawsze jest zadowolony i z determinacją pełni służbę oddania, kto przyjmuje mnie swoim umysłem i inteligencją, ten jest mi bardzo drogi. Czyli w ten sposób możemy stać się przyjacielami Najwyższej Osoby, możemy stać się bardzo drodzy mu, tak naprawdę każdy jest mu drogi i on dlatego daje te nauki, daje mistrzów duchowych, daje te możliwości wszystkie w pismach, żebyśmy się uczyli, żebyśmy mogli powrócić z powrotem do swojej prawdziwej pozycji, funkcji, żebyśmy mogli przebywać cały czas w świecie duchowym, a nie w świecie materii, który tak naprawdę nie jest naszym domem. Jesteśmy tutaj jak ryba wyciągnięta z wody.
I tutaj właśnie dochodzimy do dzisiejszego cytatu, czyli kolejnej z cech, czyli zadowolenia. Opis jogina.
Taką wyzwoloną osobę nie przyciągają materialne przyjemności zmysłowe ani żadne zewnętrzne przedmioty. Zawsze bowiem pozostaje ona w ekstazie, radując się w jaźni swojej. W ten sposób samozrealizowana osoba, koncentrując się na najwyższym, cieszy się nieograniczonym szczęściem. Jest po prostu zadowolona.
Osoba inteligentna unika źródeł nieszczęść, które powstają w kontakcie ze zmysłami materialnymi. O synu Kuntiu. Przyjemności takie mają swój początek i swój koniec, więc mędrzec nie gustuje w nich.
Czyli wszystko co materialne, każda przyjemność czy inne rzeczy, mają swój początek, mają koniec. Dlatego mędrzec w nich nie gustuje, jest zadowolony w środku. Swoją relacją z najwyższą osobą, dzięki temu z innymi, też ma dobre relacje.
To były wersety Bhagavad Gita z rozdziału 5, tekst 21 i 22. Osoba praktykująca bhakti-yogę, czyli świadomość Kryszny, jest tak pochłonięta swoją służbą miłości dla Pana, że traci ona smak do zmysłowych przyjemności materialnych. Nie zazdrości nikomu i jest spokojna.
Yogi jest zadowolony ze wszystkiego, cokolwiek Pan przeznaczył dla niego. Nie ubiega się o rzeczy trudne do osiągnięcia, dlatego jest zawsze radosny. I tutaj przechodzimy do naszej historii.
Posłuchajcie, w pewnym ogrodzie ogrodnik posadził dwa nowe kwiaty. Jeden z nich był bardzo cenny. Miał dać kwiaty niezwykłej urody, które mogły posłużyć za lekarstwo.
Ten kwiat właściciel ogrodu posadził w słonecznym miejscu, blisko swojego okna, tak żeby mógł on cieszyć jego oczy. Drugi z kwiatów był niezwykle piękny, ale bardzo delikatny. Wręcz rachityczny.
Ogrodnik musiał trzymać go w domu pod kloszem i specjalnymi lampami. O oba kwiaty dbał troskliwie, dostarczając to, czego potrzebował. Niestety kwiat rosnący za oknem nie doceniał ani swojej wartości, ani opieki ogrodnika.
Czuł wręcz, że jest zaniedbywany i pozostawiony sam sobie. Dla mnie ogrodnik nie zrobił takiego ładnego klosza, myślał z żalem. Ani nie zamontował specjalnych lamp.
Pewnie mu na mnie nie zależy. Gdybym tylko miał takie warunki jak ten drugi kwiat i mieszkał w pokoju, na pewno bym rozkwitł i zadziwił wszystko. Zaglądał dzień w dzień w kierunku konkurenta.
A ten machał mu z uśmiechem. Nasz kwiat jednak nigdy nie odwzajemnił tej radości. Patrzył na kwiat pod kloszem i w myślach powtarzał i co się tak szczerzysz, łatwo ci się uśmiechać, kiedy masz wszystko, czego ci potrzeba.
Gdybyś był w mojej sytuacji, to byś zobaczył, jakie życie jest ciężkie. Tak zapatrzył się w kierunku upragnionego pokoju, że zamiast w słońcu znalazł się w całkowitym cieniu. Mijały dni i zamiast wzrastać i ukazać swoje piękno, zazdrosny kwiat coraz bardziej marniał i żółkł z zazdrości.
W jego sercu obok ogromnego żalu i smutku pojawiła się złość i frustracja tak, że prawie całkowicie zwiędł. Pewnego dnia przelatywał tamtędy żuraw. Zauważywszy niezwykły, aczkolwiek zmarniały kwiat, musiał się zatrzymać i zapytać, jaki jest powód takiego stanu rzeczy.
Znał ten rodzaj kwiatów z zamorskiej krainy, do której odlatywał co roku jesienią. Wiedział, że są one niezwykle okazałe, piękne, a ponadto cenne. Co się stało? Zapytał.
Dlaczego jesteś przygnębiony i wyglądasz tak żałośnie? Widzę, że ziemia, w której rośniesz jest idealna. Miejsce też powinno ci sprzyjać. Wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane.
Kwiat odpowiedział. To wszystko wina ogrodnika. Nie kocha mnie widocznie.
Nie dba o mnie wcale. Nie wziął mnie ze sobą do domu. Nie zamontował mi klosza ani lamp.
Jestem w takim żałosnym położeniu właśnie z jego powodu. Żuraw zaśmiał się dobrotliwie i powiedział. Oj, coś widzę, że żółkniesz z zazdrości.
Nie znasz swojej prawdziwej wartości. Przestań się nad sobą użalać i zwróć wreszcie swoją twarz ku słońcu. Ono jest tysiąc razy lepsze niż sztuczne światło.
Masz tu wszystko, czego ci potrzeba. Odżywczą glebę, piękne widoki i czyste, rześkie powietrze. Zrób, co ci mówię, a nie pożałujesz.
Kwiat ostatecznie postanowił spróbować, aczkolwiek z niedowierzaniem i niechęcią. Ale już po kilku dniach przestrzegania zaleceń żurawia zaczął się wzmacniać, a po miesiącu wreszcie zakwitł. Stał się naprawdę szczęśliwy.
Mógł teraz z lekkim sercem machać co jakiś czas do uwięzionego w domu kwiatu, ale przede wszystkim pilnował, aby zwracać swą twarz ku słońcu.
Więc taka historia kiedyś urodziła się, już żeście ją słyszeli, urodziła się w moim umyśle właśnie w związku z tematem zazdrości o innych, z tematem tego, że ten żal w naszym sercu, żal do Boga, że nie mamy tego co inni, wynika właśnie z tego, że nie wiemy kim jesteśmy. I mistrz duchowy, tak jak ten żuraw, widzi nas w żałosnym położeniu i tak naprawdę zaczyna nam mówić, co możemy zrobić i jeśli my to przyjmiemy, to rozkwitniemy, to tak naprawdę możemy ten swój potencjał rozwinąć.
Tutaj mieliśmy dwa kwiaty, każdy z nas, jeżeli chodzi o ciało, o jakieś zdolności może się różnić, ale każdy z nas ma do zrobienia jakąś rzecz w tym życiu i jeśli tylko nie będziemy innym zazdrościć, będziemy żyli swoim życiem, będziemy starali się robić to, o czym Kryszna mówi w pismach wedyjskich, o czym mówi mistrz duchowy, Kryszna w swoich naukach, to będziemy szczęśliwi. I tutaj mam jeszcze fragment takiego wykładu. W tym materialnym świecie każdy z nas jest zazdrosny o kogoś innego.
Nawet w życiu duchowym czasami można zauważyć, że jeśli jeden baktyjogin zrobił postęp w czynnościach duchowych, inni baktowie na początkowym etapie swojego rozwoju mogą być o niego zazdrośni. Tacy zawistni baktowie nie są całkowicie uwolnieni z niewoli narodzin i śmierci. Dopóki ktoś nie jest całkowicie wolny od przyczyny narodzin i śmierci, nie może wejść do sanatandarmy, czyli wiecznych rozrywek Pana.
Człowiek staje się zazdrosny z powodu wpływu oznaczeń ciała, ale wyzwolony bakta nie ma nic wspólnego z ciałem i dlatego całkowicie znajduje się na platformie transcendentalnej. Bakta nigdy nie zazdrości nikomu, nawet swojemu wrogowi, ponieważ bakta wie, że Pan jest jego najwyższym obrońcą myśli. Jaką krzywdę może wyrządzić tak zwany wróg? W ten sposób bakta jest pewny swojej ochrony.
Pan mówi, je jata mam prapadjate tams tathaiwa bhajami aham bhagavad-gita 4.11 odpowiadam odpowiednio do stopnia podporządkowania się mnie. Dlatego bakta musi być całkowicie wolny od zazdrości, szczególnie od zazdrości o innych baktów. Zazdrość innym jest wielką obrazą niż nowa aparata.
Bakta, który bezustannie angażuje się w słuchanie i intonowanie, czyli śravana i kirtana, z pewnością jest wolny od choroby zawiści i jest zadowolony sam w sobie. Czyli osiąga tę cechę, o której dzisiaj mówimy. I w ten sposób staje się zdolny do powrotu do domu, z powrotem do Boga.
Tak więc, jeżeli chcemy być w swojej świadomości, w duchowym wymiarze, to musimy pracować nad sobą, kultywować duchowy ogródek, wyrywać zawiść, zazdrość, pozbywać się żalu, złości, a kultywować właśnie to, czego się tutaj uczymy na porankach.