Wytrwałość, historia Glenna Cunninghama.
Zasada 100 godzin mówi, że jeśli spędzisz 100 godzin w roku, czyli 17 minut dziennie na szlifowaniu jakiejkolwiek dyscypliny, czy to będzie karate, skrzypce, pianino, czy taniec, będziesz lepszy niż 95% społeczeństwa. To nazywa się wytrwałością.
I drugi cytat: "budź się z determinacją, zasypiaj z satysfakcją."
Czyli tak samo w życiu duchowym, w medytacji, jeżeli będziemy wytrwali, cierpliwi codziennie, chociaż troszeczkę będziemy medytowali, to nasze życie będzie zupełnie inne. I posłuchajcie historii.
Mały chłopiec o imieniu Glen miał za zadanie przychodzić do szkoły każdego ranka jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, aby rozpalić ogień i ogrzać salę, zanim będzie jego nauczyciel i koledzy z klasy. Wiejska szkoła była ogrzewana staromodnym piecem na węgiel. Pewnego ranka, gdy wszyscy zjawili się na poranne lekcje, zastali szkołę całą w płomieniach.
Niezwłocznie wyciągnęli nieprzytomnego chłopca z płonącego budynku, bardziej martwego niż żywego. Glen miał poważne oparzenia dolnej połowy ciała i został przewieziony do pobliskiego szpitala powiatowego. Leżąc w łóżku, strasznie poparzony, na wpółprzytomny chłopiec słyszał, jak lekarz rozmawia z jego matką.
Lekarz powiedział matce, że jej syn na pewno umrze i że w sumie tak by było w rzeczywistości najlepiej, bo pożar zniszczył dolną połowę jego ciała. Ale odważny chłopak nie chciał umrzeć. Postanowił, że przeżyje.
I jakoś, ku zdumieniu lekarza, przeżył. Kiedy śmiertelne niebezpieczeństwo minęło, ponownie usłyszał ściszony głos lekarza, informujący matkę o jego stanie. Lekarz powiedział, że skoro ogień zniszczył tak bardzo jego dolną połowę ciała, lepiej by było, gdyby umarł, ponieważ jego nogi nie nadają się już do niczego i będzie skazany na dożywotnie kalectwo.
To jest prawdziwa historia. Po raz kolejny odważny chłopak podjął decyzję. Nie będzie kaleką.
Będzie chodził. Ale niestety od pasa w dół nie miał zdolności motorycznych. Jego wychudzone nogi po prostu wisiały tam, prawie bez życia.
Ostatecznie został wypisany ze szpitala. Każdego dnia matka masowała mu nogi, ale czucie i kontrola nie powracały. Jednak jego determinacja, że będzie chodzić była silna jak zawsze.
Kiedy nie leżał w łóżku, był przykuty do wózka inwalidzkiego. Pewnego słonecznego dnia matka wywiozła go na podwórko, żeby zaczerpnął świeżego powietrza. Tego dnia, zamiast siedzieć, rzucił się z wózka.
Przeczołgał się po trawie, ciągnąc za sobą nogi. Dotarł do białego płotu, otaczającego ich posesję. Z wielkim wysiłkiem wsparł się na płocie, a potem sztacheta za sztachetą zaczął ciągnąć się wzdłuż ogrodzenia, postanowiwszy, że pójdzie.
Zaczął to robić codziennie, dopóki nie wyrobił gładkiej ścieżki na całym podwórku, która biegła tuż przy ogrodzeniu. Niczego nie pragnął bardziej niż rozwijania życia w swoich nogach. Ostatecznie, dzięki codziennym masażom, żelaznemu uporowi i zdecydowanej determinacji, rozwinął umiejętność wstawania, następnie chodzenia z zatrzymywaniem się, a następnie samodzielnego chodzenia i wreszcie biegania.
Zaczął chodzić do szkoły, potem biegać do szkoły, biegać dla czystej radości biegania. Później w koledżu założył zespół lekkoatletyczny. Jeszcze później, w Madison Square Garden, ten młody człowiek, od którego nie oczekiwano, że przeżyje, który według lekarzy nigdy nie miał chodzić i który nigdy miał nie mieć nadziei na bieganie, ten zdeterminowany młody człowiek, dr Glenn Cunningham, 16 czerwca 1934 roku w Princeton ustanowił rekord świata w biegu na jedną milę na otwartym stadionie z czasem 4 minuty i 6 sekund i 0,08 sekundy.
Nie mogę, więc da się. Miejmy taką determinację, a zwłaszcza w życiu duchowym, bo wtedy osiągniemy wszystko, co jest możliwe w tym temacie do osiągnięcia.