Ten świat jest nazywany Martialoka, czyli jest tutaj dużo zmartwień.
Czasami jest słońce, czasami deszcz, czasami jest dobrze, a czasami coś nas dotyka. Albo np. nasza choroba, albo choroba naszych bliskich, albo coś w pracy, albo sytuacja ekonomiczna, albo polityczna itd., itd.
Tak więc warto sobie to przypominać, żeby się nie martwić na zapas. Oczywiście Jogi nie jest bezmyślny i planuje też pewne rzeczy. Ostatnio żeśmy mówili o tym, że jest przezorny, czyli używa tej inteligencji, żeby zobaczyć jaki efekt mogą mieć jakieś jego działania, czy jakaś właśnie sytuacja jest, co może się stać.
Ale nie myśli nadmiernie, czyli nadmierne myślenie prowadzi do tego, że zbytnio się martwimy, ponieważ pojawia się strach. Co będzie, jak wiecie, nie mamy pewnych danych takich, że jest to i z tego wynika to, to wtedy nasz umysł często dąży do jakichś takich scenariuszy złych, czyli opartych na strachu. Tak więc nie ulegamy swojemu umysłowi.
Wszystko to, co tutaj robimy na porankach, każda z tych medytacji, kiedy staramy się ściągać umysł na mantrę, powoduje, że mamy umysł w karbach. Czyli, że mamy umysł pod swoją opieką, można powiedzieć, i nie pozwalamy mu sobie tak właśnie pływać gdzieś i wymyślać różnych scenariuszy opartych na strachu. Strach nie jest dobrym doradcą, ale też strach obniża system odpornościowy, w ogóle nie jest też dobry dla naszego ciała.
I przeczytamy dzisiaj historię, która oczywiście już była, bo nie jest to możliwe w okolicach tysięcznego poranka, żeby się nie powtórzyć, ale dobrze to powtarzać.
Stary człowiek i jego syn pracowali na małej farmie. Mieli tylko jednego konia, który ciągnął ich pług. Pewnego dnia koń uciekł. Jakie to straszne! – współczuli sąsiedzi. – Co za nieszczęście! – Kto wie, czy to nieszczęście, czy szczęście? – odpowiadał farmer.
Tydzień później koń powrócił z gór, przyprowadzając za sobą do stajni pięć dzikich klaczy. – Co za niesamowite szczęście! – mówili sąsiedzi. – Szczęście, nieszczęście, kto wie? – odpowiadał starzyc.
Następnego dnia syn, próbując ujeździć jedną z dzikich klaczy, spadł z niej i złamał nogę. – Och, jakie to straszne! Co za nieszczęście! – mówiono. – Nieszczęście, szczęście, kto wie? – odpowiadał starzyc.
Przyszło wojsko i wszystkich młodych mężczyzn zabrano na wojnę. Syn farmera był nieprzydatny, więc pozostał. – Szczęście, nieszczęście.
Znowu wieśniacy mówili, że on jest taki szczęśliwy, ponieważ oni musieli wysłać swoich synów. A farmer znów odpowiadał tym samym zdaniem. Tak by można było kontynuować i kontynuować.
Raz jest szczęście, raz nieszczęście, ale nie powinniśmy myśleć o overtinking. Po angielsku to jest dużo łatwiej powiedzieć, ale nie powinniśmy martwić się na zapas. Dzisiaj mamy taki cytat Weilany.
Nie ze wszystkich chmur będzie padał deszcz. Wiele po prostu przepłynie dalej. To tylko małe przypomnienie, abyś nie martwił się zbytnio rzeczami, które jeszcze się nie wydarzyły.
Czyli w systemie wydyjskim te myśli, różnego rodzaju uczucia, porównywane są do chmur, które przepływają nad naszą głową i zasłaniają słońce. Kryszna jest porównywany do słońca. Prawda, to co jest prawdą jest porównywane do słońca.
Tak jak przychodzą jakieś chmury i ktoś się martwi, że będzie padać, może grad spadnie, zniszczy mi uprawy, albo zniszczy mi samochód. W tych czasach bardziej o to się martwimy, ale tak naprawdę nie z każdej chmury spadnie deszcz. Czasami te chmury po prostu przepływają i jogin stara się o tym pamiętać.
I też ma zaufanie w boski plan, zaufanie w Krysznę. Zawsze modli się, ok, ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, w tej danej sytuacji. Użyję swojej inteligencji, którą mi dałeś, Kryszno, żeby zabezpieczyć się.
Czyli na przykład, jeżeli, nie wiem, dostałeś jakąś diagnozę, no to ok, zadaniowo do tego podejść. Co trzeba zrobić, czy trzeba zrobić jeszcze jakieś badania, czy może zasięgnąć drugiej porady, czy może poddać się jakiemuś zabiegowi, czy może jeszcze poszukać jakichś rzeczy, zaaranżować tak swoje życie, bo pewne nasze działania prowadzą do jakichś skutków, może trzeba coś zmienić w swoim życiu. Często choroba jest takim przypomnieniem, że trzeba się zatrzymać, przemyśleć i zmienić coś być może.
Czy jakieś takie, nie wiem, są redukcje w pracy, nie martwić się na zapas, po prostu zobaczyć co będzie, ewentualnie mieć jakiś plan B awaryjny i zobaczyć, bo być może zwolnią Cię rzeczywiście z pracy, ale być może dostaniesz lepszą, bardziej płatną pracę, czy bardziej spokojną, z lepszym otoczeniem itd. Nigdy nie wiemy, czy to będzie szczęście, czy nieszczęście. Po prostu tak jak ten rolnik tutaj, ten starzec, on miał dobrą filozofię życia.
Po prostu będzie co będzie, zobaczymy, czy to będzie dobre, czy złe, okaże się. I to jest dużo lepsze podejście. Jest taka metoda Simontona, jest to psychologiczna metoda dla osób, które właśnie zmagają się z nowotworem, np. z jakimiś poważnymi dolegliwościami, czy np. nie wiem, komuś ktoś miał wypadek, czy cukrzyca np. obciętomu nogę, albo właśnie mierzy się z jakąś terminalną chorobą.
A Simonton mówi, że Ty nie wiesz, czy to będzie tak, nawet nie wiesz, czy to będzie tak jak powiedział lekarz, bo czasami lekarze dają jakiś termin, dają np. będzie Pan żył 3 miesiące, ale tak naprawdę on nie jest Bogiem, on nie ma wszystkiego w swoich rękach. I tak naprawdę właśnie Simonton mówi o tym, żeby zaufać Bogu, bo my nie jesteśmy kontrolerami, nikt inny nie jest kontrolerem, nikt inny nie może dokładnie wskazać daty naszej śmierci, znaczy odejścia z tego świata i żeby po prostu nie bać się, tylko odpocząć i nie mieć tego strachu, bo strach tak naprawdę może spowodować, że szybciej nas tutaj zwinie.
Tak więc niezależnie od tego, jaką byśmy nie mieli sytuację, dobrze jest sobie właśnie to przypominać. Szczęście, nieszczęście, kto wie, zobaczymy. Być może np.
jeśli już mówimy o tych chorobach, bo jak wiecie mieliśmy w rodzinie taką trudną sytuację i ja wiem z czym takie osoby się zmagają, może nie wiem od strony pacjenta, ale wiem od strony bliskich jak to wygląda i nie jest to łatwe, ale tak naprawdę często jak rozmawiam z osobami, które doświadczyły gdzieś takiej mocnej choroby, czy zagrożenia swojego życia, to mówią, że tak naprawdę dało im to bardzo dużo dobrego. Wzmocniło ich i często takie osoby są zupełnie inne i tak jak były rozproszone w swoim życiu, nagle biorą swoje życie w swoje ręce i zupełnie to życie inaczej się toczy, lepiej. Nie martwimy się co będzie, pewne jest to, że dla tego kto się narodził śmierć jest pewna, a dla tego kto umarł narodziny są pewne, to jest pewne.
Dlatego Jogin stara się wyjść z tego koła narodzin i śmierci, powtarzających się nieszczęść, szczęścia i nieszczęścia. Chce wrócić po prostu do duchowego wymiaru, który jest miejscem spokoju, radości i prawdziwego szczęścia.